Ten wywiad Ariela dedykuję wszystkim fanom Fedora, a tym, którzy nie mają czasu lub nie znają dobrze angielskiego posłużyć może tłumaczenie w środku posta. Jest on dość optymistyczny i oby takie były wydarzenia w następnych miesiącach.
Fedor czuje się świetnie, pomimo przegranej walki widział, że to, co miało działać działało. Zapytany o decyzję Herba Deana uważa, że walka była przerwana za wcześnie, ale wie, że może się mylić i nie kwestionuje jego decyzji. Być może z jego perspektywy wyglądało to niebezpiecznie. Zapewnia jednak, że nie czuł się ani przez chwilę jakby stracił przytomność. Porażka nie wpływa na niego aż tak bardzo, bo to jest jego praca, a w tej chwili ma żonę w ciąży i inne rodzinne sprawy, które stawia na pierwszym miejscu. Kiedy Ariel zapytał Fedora czy jest to jego ostatnia walka, ten zaśmiał się i powiedział tylko „zobaczymy”. Mówi, że prawdopodobnie podejmie decyzję o przyszłości w przeciągu miesiąca. Jeśli miałby być z czymś problem, to na pewno nie z motywacją do treningów, bo robi to przez całe życie i jest to dla niego czymś naturalnym. Gdyby miał skończyć teraz karierę, jego wiadomość dla fanów brzmiałaby tak: „dbajcie o siebie i innych, bądźcie wierni, to jest to, o co zawsze walczyłem”.
Artur: całkowicie się zgadzam. Każdy kiedyś przegrywa. Henderson to niesamowity zawodnik, tak jak Big Foot czy Werdum. Fedor był w stanie zagrozić każdemu z nich. Faktycznie nie jest już „najlepszy”, został już rozpracowany, ma trochę niedzisiejszy styl walki, do którego potrzeba młodzieńczej eksplozywności. Ale pokonał światową czołówkę w ich szczytowej formie, a dziś nadal może wygrywać. Był o krok od pokonania Hendersona, podjął złą decyzję, przegrał. To fighter, który dostarcza niesamowitych emocji, mam nadzieję, że jeszcze powalczy bez tej presji „najlepszości”. Jest najlepszy w dotychczasowej historii i prawdopodobnie nikt już tego nie powtórzy. Pokonał najlepszych parterowców, zapaśników i uderzaczy swoich czasów. Dużo fanboyów UFC będzie wylewać na niego pomyje, ale prawdziwi fani będą pamiętali swoje.