Nie ma w świecie MMA drugiego tak znanego eksperta od spraw żywieniowych i treningu jak Mike Dolce. Ciężko byłoby zliczyć fighterów, którzy pojawiali się na ważeniach w koszulkach „Dolce Diet”. Był to jeden z głównych powodów, dla których sięgnąłem po „Living Lean” jego autorstwa, żeby sprawdzić co proponuje Mike Dolce swoim czytelnikom.
Początkiem skutecznego działania w tym kierunku jest zrobienie listy zakupów i kupowanie rzeczy tylko i wyłącznie z tej listy. Możecie się domyślać, jakiego rodzaju produkty się na niej znajdują – owoce, warzywa, zwierzęce i roślinne źródła białka, zdrowe tłuszcze i trochę nabiału. Sam pomysł jest bardzo dobry, ale opisany w kilkunastu zdaniach nie uwzględnia wielu życiowych okoliczności, choć Dolce przecież to obiecywał. Co z innymi domownikami, przygotowującymi obiady „po swojemu”? Co z dostępnością tych produktów? Co z cenami i koniecznością oszczędzania? Tutaj nie proponuje żadnych rozwiązań, zakładając, że każdy może dzień w dzień znaleźć i zapłacić za szereg owoców, warzyw, dobre mięso, masło orzechowe i olej kokosowy.
Następnie Dolce przechodzi do pokazania przykładowych posiłków na konkretne pory dnia. Oznacza je w taki sposób, by cztery grupy czytelników wiedziały, czy są dla nich odpowiednie – są to sportowcy, ludzie zorientowani na zdrowe żywienie, weganie i ci, którzy unikają w diecie glutenu. Nie zobaczycie tu nic, czego wcześniej byście nie wiedzieli, choć na pewno przykładowy rozkład posiłków czy pomysły na ich skomponowanie mogą być pomocne, jeśli nie macie wypracowanych swoich metod. Jeśli jesteście zwolennikami wegańskiej lub bezglutenowej diety, także możecie na tym skorzystać.
Tak, to koniec. Wielka czcionka, krótkie akapity i duże przerwy między nimi, trochę przepisów i ćwiczeń oraz dwie-trzy podstawowe zasady i dotarliśmy do końca.
Próbuję zrozumieć do kogo adresowana jest ta książka. Osoby początkujące nie dostaną tu ani słowa o tym dlaczego mają działać w ten sposób, a także zostaną przytłoczone ogromną zmianą, jaką postuluje wbrew początkowym zapewnieniom Dolce. Dodatkowo książka nie porusza ogromnej liczby ważnych kwestii, takich jak kwestia posiłków okołotreningowych, mechanizmu budowy mięśni i spalania tkanki tłuszczowej. Jeśli zaś chodzi o osoby o bardziej zaawansowanej wiedzy, to nie dowiedzą się tutaj one zupełnie nic nowego.
Jeśli nie macie żadnych szablonów działania jeśli chodzi o jedzenie, to możecie skorzystać na przeczytaniu tej książki. Ale nie tylko Jednak na rynku jest multum lepszych pozycji, które rozjaśnią Wam co, jak i kiedy jeść. A książkę Mike’a Dolce można było zamknąć w trzech zdaniach:
„Jedz tylko nieprzetworzone, naturalne produkty, niezależnie od tego, co proponują ci i co leży w sklepach. Na siłowni ćwicz poniżej ośmiu powtórzeń w serii na siłę, poniżej dwunastu na budowanie mięśnia, powyżej dwunastu na dynamikę i wytrzymałość mięśniową. Kup moją książkę „3 weeks to shredded”. Naprawdę, nic poza tym się z „Living lean” nie dowiecie.
„3 weeks to shredded” przeczytam jutro, jeśli nie będzie tam nic rewolucyjnego, to daruję sobie recenzję. Na pewno poinformuję Was jednak, gdy trafię na jakąś wartościową pozycję, a jeśli będzie taka potrzeba, mogę Was odesłać do tego, co już przeczytałem. Dajcie tylko znać w odpowiednim czasie, na jaki temat wiedza Was interesuje i jakie macie cele życiowe i treningowe.
Ja mam tylko podstawową wiedzę, ale znam dwóch trenerów, którzy byli chwaleni za skuteczne wprowadzenie tych elementów do treningu zawodników. Nie mogę obiecać, że to będzie, ale zapytam jutro, bo będę się z jednym z nich widział.