W ostatniej ankiecie czysto teoretycznie zastanawialiście się, kto wygrałby w walce Anderson Silva vs. Jon Jones. Niemal idealnie dwie na trzy osoby wskazywały w tym zestawieniu na Brazylijczyka, jednak mając świadomość, że odrzucił on możliwość walki z „Bonesem”. Nagle, w rozmowie z telewizją SporTV, Silva zmienił jednak zdanie, stawiając jeden warunek na potencjalną walkę z Amerykaninem.
Ludzie tyle o tym mówią… To nie jest coś, co zamierzam robić. To nie jest coś, co mnie motywuje, chociażby dlatego, że jest w moim teamie mnóstwo zawodników w tej kategorii wagowej, jak Minotouro, Maldonado, Feijão, Caldeirão. Moja kategoria to 84kg, tam jest mój tytuł. Ale ludzie mówią o tym tak dużo, a ja jestem zawodnikiem UFC.
Oczywiście, mógłbym mówić, że nie chcę walczyć. Ale co jeśli on zaakceptuje pieniądze, które Dana da mu za walkę? Będzie ich ciężko nie wziąć. To nie pieniądze motywują mnie do walki, robię to, bo lubię to robić. Dlatego nie chciałbym tej walki. Ale jeśli to się wydarzy, będzie to w odpowiednim catch-weighcie, nie byłoby to o jego tytuł. Ja już mam swój tytuł i nie chcę drugiego, który będę musiał oddać.
Tego typu deklaracja nie ma zbyt dużego znaczenia po tym, jak ogłoszono „The Ultimate Fightera” z Jonesem i Sonnenem jako trenerami. Fani zapewne jednak zapamiętają te słowa jako ostatnią wersję Andersona Silvy i przypomną sobie o niej, gdy przyjdzie czas. O ile jutro któryś z uczestników tego superfightu nie zmieni kolejny raz zdania.
Przegrany będzie od teraz walczył w Adidasie…