Foto: ufc.com
Druga runda to wierna kopia poprzedniej odsłony. Machida chcąc zaskoczyć mistrza poprzez szachowanie przednią ręką, nadział się na kontrę i po chwili znalazł się na plecach. Weidman przechodził pozycję, zadając kilka uderzeń z pół gardy. Po chwili, Brazylijczyk zdołał uciec z niebezpiecznej pozycji. Amerykanin widząc, że jego oponent wyprowadza kolejne kopnięcia, zrewanżował się kopnięciem okrężnym na głowę, ale Machida zdążył się schylić i uniknąć nokautującego kopnięcia.
W trzeciej rundzie Chris Weidman zaczął coraz wyraźniej wywierać presje na pretendencie. Wielokrotnie kontrował ciosy Brazylijczyka i łapał jego kopnięcia. Pod koniec rundy w swoim stylu obalił oponenta i zadał kilka ciosów, które z pewnością znalazły odzwierciedlenie na kartach sędziowskich. W czwartej i piątej rundzie obraz pojedynku nie zmienił się, ale Machida kilkukrotnie przyśpieszył, co zdecydowanie ożywiło kibiców zgromadzonych w Mandalay Bay. Szkoda, że były champion tak rzadko decydował się na desperackie akcje i wymiany, gdyż jedna z nich mogłaby zakończyć pojedynek.
Piąta runda rozpoczęła się od wyprowadzenia przez Machidę soczystego lowkicka. Weidman reklamował sędziemu, że kopnięcie było zadane poniżej pasa, ale Herb Dean nie interweniował. Weidman zrewanżował się prawym prostym, który rozciął łuk brwiowy Machidy. „Dragon” walczył nie tylko z przeciwnikiem, ale również z własnym sobą. Pod koniec rundy zdecydował się na kilka kolan, które doszły do korpusu Weidmana. Wywodzący się z Karate Shotokan zawodnik opuścił nieco gardę, za co został skarcony kilkoma łokciami, które powiększyły rozcięcie. Weidman próbował obalać, ale tym razem Brazylijczyk zdołał odeprzeć atak „nieprzyjaciela”. „Dragon” postawił wszystko na jedną kartę, szaleńczo atakując swojego oponenta. Po kilku sekundach, końcowa syrena zakończyła pojedynek. Weidman po raz drugi obronił mistrzowski pas zdobyty w starciu z Andersonem Silvą. Sędziowie zdecydowali o jednogłośnym zwycięstwie mistrza.
Chris Weidman udowodnił, że w pełni zasługuje na pas UFC w wadze średniej. Nie jest przypadkiem, że dwukrotnie pokonał legendę MMA, Andersona Silvę. Teraz do listy skalpów może dopisać byłego mistrza UFC w wadze półciężkiej, Lyoto Machidę. Czy tak samo dobrze poradzi sobie z Vitorem Belfortem? Przekonamy się niebawem.
wiadomo przecież że jak chcesz odebrać pas to nigdy się to nie uda przez decyzję…