
Smutna wiadomość dotarła do nas zza „Wielkiej Wody”. W wieku 42-lat zmarł legendarny Kevin Ferguson znany w środowisku sportów walki jako „Kimbo Slice” (5-2-1NC), który oprócz walk w zawodowym MMA był niekwestionowanym mistrzem w walkach ulicznych, co przysporzyło mu największej popularności. Na ten moment nie podano przyczyny śmierci.
Kevin Ferguson ostatnimi czasy związał się z organizacją Scotta Cokera, dla której miał stoczyć rewanżowy pojedynek na lipcowym Bellator 158 w Londynie, w starciu z
Jamesem Thompsonem. Wcześniej, były zawodnik UFC pokonał
Dhafira „Dadę 5000” Harrisa w walce wieczoru Bellator 149. Po walce „Dada” miał problemy z oddychaniem, a „Kimbo” wpadł podczas badań antydopingowych, gdzie badanie wykazało podwyższony poziom testosteronu. W wywiadzie dla gnp1.de stwierdził, że zawodowcy jak on powinni mieć przyzwolenie na stosowanie środków dopingujących, ponieważ organizm fightera pracuje w ekstremalnych warunkach.
Kondolencje przekazał również Scott Coker, prezes Bellator MMA:
Jesteśmy zszokowani i przygnębieni w związku z dewastującą stratą Kimbo Slice’a, ukochanego członka rodziny Bellatora. Jeden z najpopularniejszych fighterów MMA kiedykolwiek, Kimbo był charyzmatyczny i miał ogromną osobowość, dzięki której górował w tym sporcie.
Pomiędzy federacjami MMA, Ferguson wszedł w świat zawodowego boksu, gdzie zdobył siedem zwycięstw bez porażki. Jego pojedynki dla federacji Bellator raz za razem przełamywały kolejne rekordy oglądalności.
Tyle koksu co on sie nawbijal to i sam Mariusz „El testosteron” Pudzianowski by sie nie powstydzil , wiec nie zdziwilbym sie , gdyby przyczyna naglego zgonu w tak mlodym wieku byly sterydy . Badz co badz „lubilem” goscia .