Porażka Marcina Tybury w Austin, to jednocześnie duży sukces Derricka Lewisa, który zdołał wrócić na konia po ostatniej przegranej i tym samym wskoczyć na pozycję (red. ex aequo) drugiego miejsca w wadze ciężkiej UFC, pod względem ilości skończeń przed czasem.
Grappling Marcina wpędził mnie w kłopoty. Wiedziałem, że w 3 rundzie było już zbyt daleko i trzeba było eksplodować. Starałem się nie walczyć z tym zbyt mocno, mając na uwadze ile zostało mi energii. Trener powiedział mi w pewnym momencie ile zostało czasu, więc pomyślałem sobie „Pier*olić to, Jedziemy!”
Do momentu ostatniej odsłony, górą był polski zawodnik, który kontrolował przebieg walki w parterze. Oto jak Lewis wytłumaczył taki stan rzeczy:
Pojedynek rozegrał się wg scenariusza. Trener powiedział mi tuż przed, że to będzie brudna walka. Nie miałem energii wchodząc do oktagonu, bo czekałem zbyt długo z obiadem. Im bliżej było dzisiaj do walki, tym ciężej było myśleć o jedzeniu. Gdy sobie o tym przypomniałem, było już za późno.
Na koniec, „Black Beast” wyraził zainteresowanie kilkoma topowymi fighterami w swojej dywizji:
Chciałbym któregoś z trójki: Francis, Blaydes, Fabricio. Kogokolwiek z czołówki, kto pierwszy podpisze kontrakt.
"I'd like to get Francis, Blaydes, Fabricio…anyone who signs the contract first!" @thebeast_UFC now has the second most KOs in UFC Heavyweight history, who should Lewis fight next? https://t.co/ilNMeycAWi
— FOX Sports: UFC (@UFCONFOX) February 19, 2018
Za dodatkowe 50 tysięcy dolarów za „Wystąpienie Wieczoru”, które właśnie otrzymał, Derrick z pewnością nadrobi energetyczne braki jedzeniowe.