Jakub Piesiewicz chwilę po porannym rozruchu na ostatniej prostej do obrony tytułu na TFL 15, które będzie zwieńczeniem jego prawie dwu letniej przerwy spowodowanej kontuzją:
Była dłuższa przerwa, ale o walce wiedziałem już długo bo na 2,5 miesiąca przed. Zaczynałem zbijać z 72 kilogramów, a teraz jest już 65 kg, więc nie dużo zostało.
Rozmawiałem z organizatorem i nie chciałem blokować pasa, więc liczyłem się że wcześniej czy później będę musiał wakować. Po rozmowie z Jackiem Sarną, zaproponował mi że zawsze mogę dla nich walczyć, wrócić a teraz muszę podjąć decyzję w jedną lub w drugą stronę. Po namyśle wziąłem ją, bo zaleczyłem już kontuzję i jestem gotowy.
Starałem się unikać sparringów, ale nie unikałem treningów. Robiłem cokolwiek, nie leżałem i nie spasłem się, nie odpoczywałem. Tym bardziej, że jestem mistrzem TFL i to zobowiązuje a po drugie chłopaki których trenuję, cały czas na mnie patrzą.
W sobotę zmierzy się z Mariuszem Joniakiem, który wszystkie zwycięstwa odnosił w parterze, a to zdaje się odpowiadać „Zaciętemu”:
Nie wiem czy to będzie grapplingowy mecz, ale jestem na to przygotowany. Mariusz sprowadza i stara się kontrolować przebieg w parterze, a mi to odpowiada. Zobaczymy jednak jak to będzie wyglądało, bo może mieć dla mnie niespodziankę.