Przemysław Mysiala nie rezygnuje z realizacji dalszych planów po tym jak dwukrotnie był już tak blisko podpisania umowy z UFC. Najpierw o krok rozminął się z amerykańską organizacją, gdy ACA wyegzekwowało wiążący kontrakt i zablokowało Polaka na galę w Gdańsku. Później po raz drugi, gdy zaskakująco nie poradził sobie w programie The Ultimate Fighter 28. Po 10 miesiącach od tamtego momentu „Polish Bear” ponownie wejdzie do oktagonu.
Jego rywalem będzie mniej doświadczony Yuri Andrey (7-11), który również walczył po raz ostatni w 2018. Brazylijczyk do tej pory walczył głównie po lokalnych evenatach u siebie w kraju, a teraz czeka go wyzwanie na obczyźnie. Z pozoru wygląda to jak pojedynek na przetarcie dla Mysiali, ale w cięższych kategoriach zawsze trzeba mieć na uwadze, że jedno dobre trafienie potrafi odwrócić przebieg o 180 stopni. W krótkiej rozmowie z naszym portalem Przemysław przekazał:
Nie wiem niczego o chłopie, tylko tyle że jest czarnym pasem BJJ z Brazylii i że ostatni raz walczył w 2015 w tradycyjnym muay thai. Wszystko dlatego, że miałem się bić z innym gościem, ale mi zmienili tydzień temu przeciwnika, dlatego tak naprawdę cieszę się że ktoś w ogóle jest. Zawsze ciężko znaleźć mi przeciwnika, a na jego rekord też nie zwracam uwagi, bo walki w Brazylii to nie walki w Europie, więc bilans 7-11 o niczym nie świadczy.
Walka na Contenders 26 w angielskim Norwich będzie jednocześnie najważniejszym wydarzeniem wieczoru, a stawką jest pas kategorii półciężkiej.
To ten co chciał już Manuwe 😂