2019 okazał się jednocześnie dobrym, a za chwilę najgorszym rokiem w karierze MMA Bena Askrena, który wrócił na trzy pojedynki w UFC z pierwszej emerytury ogłoszonej pod koniec 2017 po tym, jak pokonał Shinyę Aokiego na ONE Championship. Najpierw przeszedł przez Robbiego Lawlera za pomocą duszenia okrzykniętego później kontrowersyjnym ze względu na zatrzymanie pojedynku, by następnie odnieść dwie mocne porażki przed czasem z Jorge Masvidalem i Demianem Maią.
Wydawało się, że jego ostatni pojedynek z Brazylijczykiem zdoła jeszcze wyciągnąć jego karierę do góry, jednak duszenie po którym na moment stracił przytomność pokazało mu, że w życiu są jeszcze inne rzeczy z których może czerpać radość. A jak przekonywał wielokrotnie, na brak zajęć nie narzeka. W dzisiejszej audycji na ESPN zapowiedział, że definitywnie kończy z zawodowymi startami w formule mieszanej i te dwie przegrane akurat mają najmniej wspólnego z podjętą decyzją:
Odchodzę z MMA i odchodzę z wszystkiego. Myślałem o tym przez ostatni tydzień. Mam problemy z biodrem o czym dyskutowałem z lekarzem i po prześwietleniu jakie wykonałem tuż przed ostatnim pojedynkiem okazało się, że potrzebuję przeszczepu (protezy) biodra.
Dla mnie to koniec. Myślałem o tym przez cały zeszły tydzień i o tym co powiem. Naprawdę jestem przepełniony wdzięcznością za to jak wspaniałą karierę mogłem mieć. Nawet jeżeli pod koniec nie poszło tak jakbym sobie tego życzył.
Choć fani w dużej mierze zapamiętają go po dwóch walkach na koniec kariery, Askren naprawdę nie ma na co narzekać w kontekście osiągnięć. W 2000 jako zapaśnik zdobył srebro na Igrzyskach Olimpijskich. Gdy przeszedł do MMA, przez 3 lata zdołał utrzymać mistrzowski tytuł. Podobnie w ONE Championship, gdzie królował ponad trzy sezony. Całkiem nieźle jak na pozornie wyluzowanego gościa z afro!
Szkoda , ale jeZeli zdrowie, szczegolnie szwankuje na tym poziomie , to nie ma co.