Nowa Zelandia tylko pozornie okazała się rajem dla Karoliny Kowalkiewicz, bo tak jak wstępnie urzekło ją piękno tamtego rejonu, tak już cel dla którego przybyła do Auckland na długo będzie się jej śnił po nocach. Po trzech rundach ciężkiego starcia na UFC on ESPN+ 26, a nawet już w trakcie było wiadomo, że coś niedobrego dzieje się z prawym okiem reprezentantki Łodzi. Jeszcze kilka godzin trener Łukasz Zaborowski informował, że prawdopodobnie będzie potrzebna operacja, ale okazuje się że jest gorzej niż się wstępnie zapowiadało. O tym jednak zawodniczka opowiedziała widzom swojego Instagrama osobiście:
Pierwszy raz po walce nie mogę powiedzieć, żebym była OK bo nie jest, ale wynik ma już mniejsze znaczenie i najważniejsze jest moje zdrowie. Na początku 1 rundy pojedynku złamałam małą kość twarzy tutaj i utkwił tam nerw wzrokowy. Całą walkę niczego nie widziałam, miałam podwójne widzenie i wszystko było jak we mgle. Zaraz po walce spędziłam cały dzień w szpitalu, a dzisiaj byłam u specjalisty, ponieważ potrzebuję operacji i czekam na decyzję, na temat tego czy to odbędzie się tutaj czy w Polsce. Lekarz powiedział mi, żebym została tutaj, bo lot w takim stanie jest bardzo niebezpieczny. Na dużej wysokości są duże skoki ciśnienia, a mam tutaj otwartą zatokę i straszą mnie, że mogłabym nawet stracić wzrok a wolałbym widzieć.
https://www.instagram.com/p/B87A29FHKiy/
Pozostaje nam jedynie życzyć udanej operacji, wytrwałości, powrotu do zdrowia i czekać na dobre wieści.
Bardzo wspolczuje taki niefart… Ale… Od lat blokowala ciosy oponentow twarza. Zycze powrotu do zdrowia i nowych wyzwan.