Sporo tych „niczego nie wykluczam” i „nie mówię nie” w ostatnim wywiadzie jakiego Maciej Kawulski udzielił niedawno dla sport.pl, jednak jedna wypowiedź powinna szczególnie wzbudzić czujność zagorzałych kibiców Konfrontacji. Gdy padło pytanie o jego nowe hobby w branży filmowej i ewentualne odsprzedanie udziałów w KSW, usłyszeliśmy:
Wszystko jest możliwe, natomiast w pełni nigdy nie zostawię MMA, bo wciąż się tym jaram i najprawdopodobniej już całe życie będę. Natomiast jeśli chodzi o kwestie biznesowe, to nie ukrywamy tego, że KSW rozwija się na rynku międzynarodowym, zaczynamy się świetnie sprzedawać w Anglii i na Bałkanach, niedługo podbijemy kolejne rynki. To wiąże się z tym, że szukamy inwestorów, którzy będą nam pomagali. Ale jak to dokładnie się rozwiąże z naszymi partnerami, to się dopiero okaże. Na nic się nie zamykamy.
MMA jest w Polsce zjawiskiem, które jest już wykreowane i stoi na bardzo solidnych fundamentach. KSW wymaga teraz w dużo większym stopniu codziennej, rzetelnej pracy, niż kreacji. Czyli jest dokładnie na odwrót, niż było to na początku, jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu. Ja jestem człowiekiem, który najlepiej sprawdza się w kreowaniu i tworzeniu. A że w KSW mam kapitalny zespół ludzi od pracy codziennej, to mogę sobie dzisiaj pozwolić, by w tej samej proporcji poświęcać czas na filmy i KSW.
MMA nadal jest moją pasją, ale kreowanie rzeczywistości filmowej to dla mnie coś nowego, pociągającego. A to trochę jak z kobietami. Zawsze nowa kobieta kręci bardziej.
Nie jest tajemnicą, że drogi współwłaścicieli KSW od wielu lat idą osobnymi ścieżkami. Od osobnego biura, przez własne ekipy współpracowników, aż po oddzielne pomysły na rozwój poza MMA. Wciąż jednak wspólny mianownik łączył ich, gdy nadchodziła właściwa godzina na działanie, jednak nigdy wcześniej nie był poruszany temat pozbycia się części władzy. Nie jest również tajemnicą, że najciekawsze pomysły w KSW w zdecydowanej większości wychodziły głównie z głowy Kawulskiego, podczas gdy Martin Lewandowski był bardziej PR-owcem. Oczywiście nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu, bo póki co karawana jedzie dalej, ale subtelny sygnał od Macieja w stylu „Zainteresowany? Call Me” poszedł w eter.
Jeśli jara go kręcenie filmów to nie powinien się zastanawiać. Mma go kręciło/kręci ale wiadomo, sporo czasu upłynęło, może już być facet tym zmęczony nawet jeśli to lubi. Natomiast jeśli odkrył nową pasję i może teraz w tym pracować i jedniczesnie zarabiać na tym dobre pieniądze to tylko pozazdrościć takiej pracy.