Jeszcze przed weekendem i w ekspresowym tempie Joanna Jędrzejczyk postanowiła dalej odpowiadać swojemu „koledze” z klubowej maty Colby’emu Covingtonovi, tak jakby świat przy obecnym zagrożeniu biologicznym, miał w ogóle ochotę wsłuchiwać się w ich wzajemną mowę nienawiści. Faktem jest, że rozpoczęty sposób autopromocji Amerykanina polega na całkowitej autodestrukcji wzajemnych relacji, jednak Polka najwyraźniej nie zamierza zastosować reguły wg której „mądrzejszy powinien ustąpić głupszemu”. W wywiadzie dla sport.pl „JJ” odpowiedziała na zarzuty o rzekomym odrzuceniu jej zalotów przez „Chaosa” i romans z innym klubowym kolegą Jorgem Masvidalem, który ostatecznie dał podwaliny pod dalsze wydarzenia:
To jest bujda i abstrakcja. Wszyscy wiedzą, że mam od wielu lat zasadę, że nie wdaję się w bliskie relacje z osobami z klubu. Nie chodzę na randki z zawodnikami z klubu. On toczy grę. Zakłada wiele masek, jest fałszywym człowiekiem. Po ostatniej przegranej zrobił się bardzo pokorny. Wie, że jak powie za dużo lub zrobi jeden krok za daleko, to zostanie sprowadzony na ziemię. Dosłownie i w przenośni.
Oczywiście, że tak (mam na niego uczulenie). Nigdy, ale to przenigdy nie powinno się obrażać kolegów klubowych, utrudniać im pracy na treningach i życzyć przegranej. Tego się nie robi. Colby jest bardzo dobrym zawodnikiem, ciężko pracuje, ale jest półgłówkiem. Obrzydliwe jest to, jaką przybrał postać. Za nim stoi osoba, która mu pisze, co on ma powiedzieć. Na konferencjach prasowych wielokrotnie nie wiedział, jak się zachować i co powiedzieć. Colby jest chłopcem.
Covington wielokrotnie pozował na zdjęciach i nagraniach video w towarzystwie kobiet podkreślając, że tylko wybrane wg jego osobistej skali, mogą obracać się w jego towarzystwie. Jędrzejczyk jednak w tej skali się nie mieściła wg Colby’ego, na co Joanna również odpowiedziała:
Aha. Nie zmieściłam się w jego skali, bo on lubi bardzo brudne i śmierdzące dziewczyny. Jestem dla niego zbyt elegancka. Jestem kobietą z klasą. Zdecydowanie Colby Covington nie jest w moim typie. Nawet kijem bym go nie dotknęła. Nie powinnam tak mówić, to są brzydkie słowa. To nie jest mój poziom, ale inaczej nie mogę tego nazwać.
Informacja kto z kim się spotyka jest raczej najmniej istotną spośród wszystkich tych, które powinny obchodzić osoby postronne. Całość urosła jednak do tego stopnia, że właściciel gymu ATT Dan Lambert w przenośni uderzył pięścią w stół i w rozmowie z mmafighting.com zapowiedział zmianę wewnątrz klubowej polityki:
To się stało osobiste i uważam, że się pomyliłem. Popełniłem błąd. Powinienem zdusić to w zarodku, a teraz doszło to już do momentu w którym cała sprawa dotyka trenerów, sparringpartnerów, dotyczy atmosfery w klubie i w rezultacie musieliśmy wprowadzić nową zasadę.
Poza wyjątkiem w którym jest ustalony pojedynek (red. pomiędzy zawodnikami ATT), czyli w przypadku w którym jakaś promocja powinna zostać poczyniona, obowiązuje nakaz milczenia w stosunku do ludzi z gymu. Jeżeli fighter uzna jednak, że musi to robić, musi pójść trenować gdzieś indziej.
Widzę o jakiego rodzaju pierdoły chodzi i jakim cudem pozwoliłem do cholery, by to wszystko stałą się atrakcją (publiczną)? Myślę, że pewnie dlatego, że po części jestem fanatykiem pro wrestlingu. Lubię na swój sposób część promocyjną oraz trash talk. To leży w mojej gestii. Spieprzyłem to. Nigdy nie powinienem był pozwolić, by to doszło do takiego momentu. To mój obowiązek, by nie pozwolić więcej na takie gówno, które tylko rozprasza wszystkich w klubie. Popełniłem błąd, jednak żyjemy i uczymy się.
To jest (nowa) polityka zera tolerancji. Jeżeli ją złamiesz, idziesz gdzieś indziej. Ludzie przychodzą i odchodzą. Żadna jednostka nie jest ważniejsza niż cała drużyna. W zasadzie to będziemy tu nawet 30 lat później, podczas gdy poszczególne osoby już tu dawno nie będą. Ustalimy coś, dzięki czemu atmosfera w klubie będzie możliwie najlepsza dzisiaj i w przyszłości.
Pozostaje czekać jak nowa zasada wpłynie na ów negatywnych bohaterów i który z nich wypali pierwszą salwą, i czy w ogóle.
To się dyskusja o szacunku rozwinęła 🙂 Panowie nie ma co wchodzić w szczegóły. Każdemu człowiekowi należny jest taki szacunek jakiego oczekujemy dla nas samych. I tyle. Nie mówię tu o „uznaniu” z uwagi na osiągnięcia itp., ale o zwykłym szacunku dla „człowieka”. Dlatego nie powinno się np ponizac innych osób nawet jeśli ich postępowanie jest błędne. Czym innym jest natomiast ocena tego „postepowania”-ta zawsze może być negatywna jeśli tak uważamy. Tak uważam. Ale każdy ma oczywiście prawo do swojego podejścia.