Pięć pamiętnych i jednocześnie bardzo wyrównanych rund pomiędzy Joanną Jędrzejczyk i Weili Zhang, od razu skłoniło wielu spośród obserwatorów do zadania sobie pytania „czy zobaczymy obie Panie walczące ze sobą ponownie?”. Póki co Chinka bardziej niż kolejnego terminu walki potrzebuje zwyczajnego snu, ale w audycji na ESPN częściowo odpowiedziała na to pytanie:
Jest taka możliwość, że jeszcze pojawi się opcja naszej drugiej walki. Teraz jednak potrzebuję wakacji. Cały czas ciężko trenowałam i chcę się po prostu zrelaksować.
To był ciężki pojedynek, ale jednocześnie wspaniałe doświadczenie. Niczego nie żałuję. To było trochę jak sen, ale udało mi się zwyciężyć.
Joanna jest twarda zarówno fizycznie jak i psychicznie. Przyjęła wiele moich mocnych ciosów, uważam ją za wojowniczkę.
W przypadku niejednogłośnej decyzji wiadomo od razu, że najwyraźniej nie wszystkie elementy zagrały, ale jak Weili twierdzi dalej, była ku temu prosta przyczyna:
Pierwsze dwie rundy grałam w jej grę. Nie mogłam złapać swojego tempa, dopiero w trzeciej zaczęłam odnajdywać właściwy rytm. Joanna była naprawdę wspaniałą rywalką, o której śniłam od dawna.
To nie było jednak moje najlepsze wystąpienie, ponieważ nie byłam w stanie zaaklimatyzować się będąc na miejscu w Las Vegas. Przed walką podróżowałam w 3-4 różne miejsca na świecie i zawsze musiałam się jakoś przystosować do strefy czasowej. Spałam po 3 do 5 godzin, gdzie normalnie mój sen trwa od 9 do 10 godzin. Dlatego nie dałam z siebie wszystkiego i z tego powodu nie oglądałam jeszcze tej walki. Na 2 dni przed samą walką spałam w sumie 6 godzin.
Gdy już skończy odpoczywać, zamierza przegrupować siły, wyciągnąć wnioski i pracować jeszcze ciężej, bo najwyraźniej jest jeszcze pole do poprawy:
Mieliśmy małą pogawędkę (w szpitalu) i Joanna powiedziała mi, że w przyszłości będzie jeszcze ciężej. Bardzo doceniam jej porady, jest prawdziwą fighterką.
Wole teraz – W.Z. z Rose N. 😉